sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział Ósmy

Po odbyciu porannej toalety miałam nadzieję, że na dole spotkam mamę i zdążę ją przeprosić, zanim pojedzie do pracy. Nie zastałam jej jednak w kuchni, gdzie skierowałam się na początku. Zobaczyłam ją za to w salonie. W telewizji puszczali chyba jakiś program muzyczny. Kiedy byłam już prawie dostatecznie blisko, aby zobaczyć twarze ludzi, którzy śpiewali na koncercie, moja rodzicielka odwróciła się w moją stronę. Gdy mnie ujrzała, szybko chwyciła pilota i przycisnęła duży, czerwony guzik.
- Wcześnie wstałaś. - wyjąkała, podnosząc się z sofy. Miałam ochotę zawrócić się do swojego pokoju. Co to w ogóle miało być? Nie mogę nawet popatrzeć w telewizor? Ostatecznie wzięłam głęboki wdech i postanowiłam jednak zignorować jej kolejne dziwne zachowanie.
- Chciałam Cię przeprosić. - baknęłam pod nosem.
- Za co? - zapytała zdziwiona. Wyglądała, jakby się nawet nie złościła.
- No wiesz, za to jak wczoraj wybuchłam. Może nie powinnam tak na Ciebie naskakiwać. - w sumie już sama nie wiem, co powinnam..
- Nie ma sprawy, kochanie. - na jej twarzy dostrzegłam współczucie, jakby było jej mnie szkoda. Nie oczekiwała tych przeprosin i naprawdę uważała, że nic się nie stało. Usiadła z powrotem na kanapę i poklepała miejsce obok siebie. Posłusznie opadłam na miękkie siedzenie i przyjrzałam się uważnie twarzy mojej rodzicielki.
- Coś się znowu stało? - spytałam zmartwiona. Na początku odpowiedziała mi tylko wolnym, przeczącym kręceniem głowy. - Więc o co chodzi? - pogłaskała mnie z czułością po włosach.
- Nie chcę, żebyśmy się kłóciły. - powiedziała cicho. Dziwne byłoby, gdyby chciała. Przecież jestem jej córką.
- Ja też tego nie chcę, ale spróbuj mnie zrozumieć. - poprosiłam.
- A Ty spróbuj zrozumieć mnie. Nie robię Ci nic na złość. - strzepnęłam jej rękę z mojego ramienia. Chyba ją to zabolało.
- Jak mogę Cię zrozumieć, skoro nawet nie starasz się mi nic wytłumaczyć? - jęknęłam. Zachowałam spokojny ton.
- Po prostu nie mogę. - oczywiście wyczuwałam w jej głosie żal, ale słyszałam te słowa już tyle razy, że teraz znów mnie zdenerwowały.
- Ktoś Ci zabronił? - prychnęłam lekceważąco. Mama spuściła wzrok w dół, przyglądając się swoim dłoniom.
- Twoje szczęście mi zabrania. - szepnęła. Co? Uniosłam brwi do góry i zmusiłam ją, by na mnie spojrzała.
- Nic nie rozumiem. - syknęłam. - Znowu nie nie rozumiem. - podkreśliłam.
- To dobrze. - do cholery, że co? Wstałam z kanapy i już chciałam wybiec z pokoju, ale poczułam, że złapała mnie za rękę.
- Puść mnie. - poprosiłam znudzonym głosem. Już nawet nie chciałam psuć sobie nastroju.
- Czy nie może być tak, jak jest? - zmarszczyłam brwi i na chwilę przygryzłam wargę. Spokój odchodził tak szybko, jak przychodził.
- A jak jest? - warknęłam.
- Wydaje mi się, że coraz lepiej. - no proszę, uśmiechnęła się. - Uważasz inaczej? - czy ona naprawdę myśli, że wszystko jest w porządku, kiedy ma przede mną jakieś popieprzone tajemnice? Zaśmiałam się ironicznie.
- Wiesz co? - zaczęłam, posyłając jej złowrogie spojrzenie. - Wraz z przeprowadzką chciałam zacząć od nowa. I naprawdę myślałam, że wszystko idzie świetnie, dopóki Ty nie zaczęłaś mnie zaskakiwać tymi dziwnymi sytuacjami. Jak długo możesz mnie okłamywać? - zapytałam załamanym głosem. Kiedy w moich oczach pojawiły się łzy, mama przytuliła mnie do siebie. Nawet się nie opierałam. Byłam zła, ale po prostu się w nią wtuliłam. Pomimo wszystko, potrzebuję jej miłości i wiem, że mnie takową darzy. Kiedy już się od siebie odsunęłyśmy, zabrała głos.
- Mówiłam Ci już, że nie chcę się z Tobą kłócić. Zwłaszcza nie dzisiaj. - wywróciłam oczami i zazgrzytałam zębami.
- Czyli co? - burknęłam. - Może ustalimy grafik Twoich zachowań? - wysyczałam, patrząc jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się smutno i złapała mnie za rękę. Chciałam się jej wyrwać, ale spojrzała na mnie błagalnie, więc pozwoliłam jej zaprowadzić się do kuchni. - Usiądź. - zasiadłam do stołu, a mama podeszła do lodówki. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy wyciągnęła z niej tort! Wygląda na to, że zapomniałam o własnych urodzinach. - Wszystkiego najlepszego, córeczko. Pamiętaj, że wszystko co robię, robię dla Twojego dobra. No i bezgranicznie Cię kocham. - szepnęła mi do ucha, po czym ucałowała mnie w policzek. Zrobiło mi się niesamowicie głupio i poczułam, że moje policzki przybierają różowy odcień. Naprawdę się o mnie troszczy.
- Dziękuję. - powiedziałam, wciąż zawstydzona, posyłając jej uśmiech. Machnęła tylko ręką i podpaliła kilkanaście świeczek, znajdujących się na torcie.
- Pomyśl życzenie. - przypomniała mi. Kiwnęłam głową i przymknęłam oczy. Tak naprawdę pomyślałam o wielu rzeczach. O tym, aby wszystko się wyjaśniło, abym mogła ułożyć sobie życie, żebym zaznała szczęścia i prawdziwych uczuć.. Może chociaż jedno z tych życzeń się spełni?
Kiedy zajadałyśmy się tortem, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Szybko zerwałam się z krzesła.
- Cheryl.. - usłyszałam głos mojej mamy.
- Spokojnie. - mruknęłam. - To tylko Selena. - dodałam, wysilając się na uśmiech. W drzwiach oczywiście zastałam zadowoloną brunetkę.
- Cześć. - przywitała mnie buziakiem w policzek. Nie wiem czemu, ale przy niej zawsze poprawiał mi się humor.
- Zapraszam. - wskazałam na wnętrze domu, a kiedy zamknęłam drzwi, obie udałyśmy się do kuchni. - Mamo, to jest Selena. - przywitały się, a na twarzy mojej rodzicielki od razu pojawiło się zadowolenie. Zapewne ucieszyła się, że w końcu przyprowadziłam do domu koleżankę. Dziewczyna rozejrzała się, a jej spojrzenie zatrzymało się na moim urodzinowym torcie. Po chwili posłała mi złowrogie spojrzenie.
- Masz urodziny. - syknęła.
- A to coś złego? - zapytałam, śmiejąc się z jej miny.
- Złe jest to, że nie wiedziałam. - jęknęła.
- Już wiesz. - uśmiechnęłam się. - Siadaj. - posłusznie zajęła miejsca, wciąż mi się przyglądając.
- To dlatego nie chciałaś jechać na koncert? - zapytała ze zdziwieniem. Zaprzeczyłam.
- Jaki koncert? - no tak, zapomniałam powiedzieć mamie o moich planach.
- Selena wygrała bilety, no i chce mnie ze sobą zabrać. - wyjaśniłam. - Masz coś przeciwko? - moja rodzicielka pokręciła z uśmiechem głową.
- Ależ skąd. Ja i tak zostanę dziś dłużej w pracy, a nie powinnaś być sama w urodziny. Jedźcie, na pewno będziecie się dobrze bawić. - atmosfera była bardzo przyjemna, dopóki Selena nie wyraziła swojej ekscytacji.
- I spotkamy One Direction! - pisnęła. Po tych słowach moja mama odsunęła od siebie swoją porcję tortu i przyjrzała nam się uważnie.
- Co? - wykrztusiła w końcu. Na początku myślałam, że po prostu nie dosłyszała.
- Mamy wejściówki za kulisy. - wzruszyłam ramionami. W pomieszczeniu zapanowała cisza. - Mamo? Co się znowu dzieje? - zapytałam, pewna, że zaraz znów będę uczestniczyła w dziwnej kłótni. Nie pomyliłam się.
- Cheryl, nie chcę żebyś tam jechała. - posłałyśmy sobie z Seleną zdziwione spojrzenia.
- Dlaczego? - zapytałam przez zaciśnięte zęby. Moja mama westchnęła cicho.
- To zły pomysł. - powiedziała, wpatrując się w blat stołu.
- Sama powiedziałaś, że na pewno będziemy się dobrze bawić. O co Ci znowu chodzi? - jęknęłam zdenerwowana. Twarz mojej rodzicielki przybrała pełną powagę.
- Nie wyrażam zgody i tyle. - uniosłam brwi do góry i wstałam od stołu. - Nie muszę Ci się tłumaczyć. - teraz przegięła.
- Wychodzimy? - zapytała cicho Selena.
- Tak. - burknęłam, idąc w stronę wyjścia.
- Cheryl, wróć się! - zawołała mama. Odwróciłam się w jej stronę, a z moich oczu pociekły łzy.
- Mam tego wszystkiego dość, rozumiesz?! - krzyknęłam, nie mogąc opanować płaczu. Brunetka, stojąca obok mnie, patrzyła na mnie z niemałym szokiem.
- Po prostu nie chcę żeby coś Ci się stało. - pociągnęłam się za włosy.
- Do cholery jasnej, to tylko głupi koncert, a ja nie mam dziesięciu lat! - wsunęłam nogi w czarne vansy i otworzyłam drzwi. Mama złapała mnie za rękę.
- Masz tam nie jechać. - zauważyłam, że jest niemniej zdenerwowana ode mnie.
- Zawsze musisz wszystko spieprzyć. - syknęłam prosto w jej twarz.
- Cheryl, spokojnie. - Selena położyła mi rękę na ramieniu.
- Żadne spokojnie! - wrzasnęłam w jej stronę. - Zastanów się co Ty w ogóle robisz! Chyba sama już nie wiesz o co Ci chodzi! - teraz zwróciłam się do mojej mamy. - Jakim cudem mamy przestać się kłócić, skoro Ty ciągle masz przede mną jakieś pieprzone sekrety?! Pojadę tam, czy Ci się to podoba czy nie i mam zamiar się świetnie bawić! - po tych słowach wypchnęłam brunetkę na zewnątrz i kiedy już wyszłam za nią, trzasnęłam drzwiami.


Poprosiłam Selenę, aby pozwoliła mi ochłonąć w samotności. Siedziałam w parku od dobrej godziny i zastanawiałam się o co chodziło tym razem. To wszystko jest takie męczące. Ukryłam twarz w dłoniach i pozwoliłam sobie uronić kilka łez. Czy ja kiedykolwiek dogadam się z mamą? Albo czy kiedykolwiek wytłumaczy mi o co chodzi z tymi jej huśtawkami nastrojów? Nagle poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Wzdrygnęłam się i uniosłam wzrok do góry. Zobaczyłam przed sobą jakiegoś chłopaka. Miał na sobie czarną, szeroką bluzę z kapturem, który narzucił na głowę, a na nosie ciemne okulary. Co najlepsze, dzisiejszy dzień wcale nie należał do słonecznych.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał prosto, co wywołało na mojej twarzy uśmiech. Nieznajomi ludzie chyba jednak martwią się o mnie bardziej niż własna matka.
- A dlaczego pytasz? - chłopak usiadł obok mnie.
- Wiesz, sam nie wiem. - mruknął. - A czy to nie tak powinno być? Wiesz, dziewczyna zalewa się łzami i nagle podchodzi do niej nieznajomy chłopak? Spędzają godziny na rozmowie, a potem umawiają się na randkę i okazuje się, że są dla siebie stworzeni? - znów się zaśmiałam. - Długich godzin z Tobą nie spędzę, bo trochę się śpieszę, ale to zawsze coś. - otarł rękawem swojej bluzy moje mokre policzki.
- Jeśli mam się w Tobie zakochać, powinieneś pokazać mi twarz. - kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- A nie wystarczy Ci to, że jestem miły? - pokręciłam przecząco głową.
- Jestem bardzo powierzchowna. - powiedziałam, wyszczerzając się.
- I musisz lubić rozczarowania. - westchnął cicho. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Mówiłeś, że się śpieszysz. - przypomniałam, spoglądając na niego. Miałam ochotę zdjąć mu z głowy kaptur i zabrać okulary, ale może naprawdę miał jakiś ważny powód, by nie pokazywać mi się w całej okazałości?
- Nie zostawię Cię tu samej w takim stanie. - oburzył się.
- To może zabierzesz mnie ze sobą? - zaproponowałam. Chłopak znów się uśmiechnął.
- Bardzo bym chciał, ale mam dzisiaj trochę pracy. - pokiwałam głową i wstałam z ławki, przeciągając się przy tym.
- To co, podasz mi swój numer, czy też powiesz, że nie możesz zadawać się ze zwykłymi ludźmi? - syknęłam, przypominając sobie o naburmuszonej divie, z którą ostatnio rozmawiałam. Chłopak, wstając, dziwnie na mnie spojrzał. - Nieważne. - mruknęłam. - Skoro więcej się nie spotkamy, może chociaż zdradzisz mi swoje imię? Chcę wiedzieć, jak mam zapamiętać tego miłego chłopaka z parku. - zatrzepotałam rzęsami, niczym panienka z głupawego serialu.
- Liam. - podał mi rękę, którą szybko uścisnęłam.
- Miło mi. - kiedy opuściliśmy dłonie, jeszcze przez chwilę się w siebie wpatrywaliśmy. To znaczy, on w moją twarz, a ja w jego okulary.
- Plany na dzisiaj? - kiwnęłam głową, krzywiąc się.
- Dobrze Ci szło. - westchnęłam, kiedy mój lepszy humor po prostu zniknął. - To wszystko przez tych pedałów. - warknęłam sama do siebie. - Wieczorem..
- Idziesz na ten cały koncert? - nie rozumiałam jego nagłego napadu wesołości.
- Tak, koleżanka jest wielką fanką. - wyjaśniłam, wywracając oczami.
- Co ona widzi w tych pedałach? - zdziwił się. Miałam jednak wrażenie, że tylko udaje oburzenie. - No to jeszcze się spotkamy. - po tych słowach byłam pewna, że tylko usiłuje utrzymać powagę, a tak naprawdę wciąż powstrzymuje się od śmiechu.
- Co? - nie rozumiałam. Jeszcze się spotkamy? I to na koncercie? Czyżbym miała do czynienia z męskim fanem One Direction? Myślałam, że takie rzeczy się nie zdarzają.
- Do zobaczenia. - rzucił na odchodne. - I pamiętaj o uśmiechu. - dodał, wyszczerzając w moją stronę zęby. Jeszcze przez chwilę stałam w miejscu, patrząc na znikającą sylwetkę Liama, po czym marszcząc brwi i kręcąc z niedowierzaniem głową, skierowałam się w stronę domu. Już niedługo miałam się spotkać z Seleną.

2 komentarze:

  1. Lubię ten rozdział, cholernie. *-*
    Matka Cheryl trochę mnie irytuje swoim zachowaniem. Te sekrety, dziwne reakcje na niektóre rzeczy... Podejrzane mega. Na miejscu dziewczyny, zapewne też nie wytrzymałabym nerwowo i posłała w stronę matki kilka niemiłych słów. Nie dziwię się Cheryl, że wybuchnęła.
    Akcja z "pedałami" mnie zabiła, hahahahah. Biedny Liam! Się nasłuchał. :D
    Jestem cholernie ciekawa co wyniknie z tego koncertu, bo podejrzewam, że na pewno wydarzy się coś ciekawego. Mam nadzieję, że moja intuicja nie zawiedzie. :D
    Czekam na kolejny i życzę dużo weny!

    http://ohwilliamsburg.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku ale mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że to Niall a okazał się Liam. Szkoda, że Cheryl powiedziała, że to pedały.. Coś mi się wydaje, że Niall albo któryś z chłopaków może być jej bratem.. heh żartuje.. ahh te pomysły. Ale niby dlaczego matka Cheryl zabroniła jej iść na koncert? Nie lubię tej kobiety, wszystko jej zabrania. Najpierw chce by się nie kłóciły już, a później sama wszczyna kłótnię. Cheryl nie jest małą dziewczynką. Biedny Liam nasłuchał się tego wyzwiska, ale pewnie spotkają się na koncercie, a Cheryl zmieni zdanie o chłopakach.
    Mam nadzieję, że szybciutko dodasz nowy rozdział i wszystko się wyjaśni. Chcę wiedzieć, dlaczego matka Cheryl nie chce by ona otwierała drzwi i zakazuje jej wszystkiego. Wkurzająca kobieta. Niech w końcu przestanie skrywać sekretów, bo główna bohaterka ucieknie z domu albo nie będzie rozmawiać z matką.
    Bardzo podoba mi się wygląd bloga i widzę, że zmieniłaś główną bohaterkę, co też mi się podoba. Ona I Niall pasują do siebie. Mam nadzieję, że Niall ją rozpozna na koncercie, bo to takie słodkie byłoby. A no i też chciałabym robić takie cudowne szablony na blogi jak ty. Muszę sobie niedługo jeden szablon u ciebie zamówić, bo ciągle co zmieniasz szablony są coraz lepsze i bardzo mi się podobają. Kolorystyka jest oszałamiająca i dobór zdjęć do nagłówka. Po prostu cudo i cieszę się, że jednak nie zawiesiłaś tego bloga.
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, mam nadzieję, że szybko go dodasz tak jak na hellobieber.
    O jejku ale się rozpisałam, ale to nic, pewnie cieszy cię ten długi komentarz, tak jak mnie gdy widzę takie długie komentarze od ciebie na swoich blogach. Dobra nie będę już zanudzała.. Pozdrawiam i ślę całuski :**

    OdpowiedzUsuń