poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział Siódmy

Nie wiem który to już raz moje połączenie zostało odrzucone, ale zdążyło mnie już to zdenerwować na tyle, aby po wysłaniu jednej wiadomości rzucić telefon na łóżko i opuścić mój pokój. W kuchni zastałam mamę.
- Co słychać? - zapytała wesoło.
- Wszystko w porządku. - odparłam, wzruszając obojętnie ramionami.
- Na pewno? - usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem. W tym momencie przypomniałam sobie o wydarzeniu, które miało miejsce rano.
- Wiesz.. - zaczęłam niepewnie. - ktoś tu dziś był. - spojrzałam na mamę, która od razu zbladła.
- Coś Ci zrobił? - zapytała zaniepokojona. Pokręciłam przecząco głową. Kobieto, spokojnie.
- Nie, nawet ze mną nie rozmawiał. - powiedziałam szybko.
- Więc co chciał? - teraz się zdziwiła.
- Nie wiem. - postanowiłam pominąć to, że niemalże pod samymi drzwiami upadłam na podłogę i straciłam panowanie nad własnym umysłem. Westchnęłam cicho. - Nawet nie zdążyłam otworzyć. - mruknęłam tylko. - Widziałam tylko jego tył. - moja rodzicielka przez chwilę nad czymś myślała.
- Czy to była dziewczyna? - zauważyłam, że stara się zachować spokój.
- Nie, raczej..
- Ile miał lat? - przerwała mi szybko, a w jej oczach pojawił się strach. Uniosłam brwi do góry. Czy ona mnie słuchała? Przecież wyraźnie powiedziałam, że nawet nie widziałam twarzy tej osoby. Mam wiedzieć z kim miałam do czynienia, mając w pamięci tylko czyjś tyłek?
- Wybacz, nie zapytałam o wiek. - uśmiechnęłam się sarkastycznie. - Uspokój się. - jęknęłam. Jej reakcja była co najmniej dziwna. Przecież nie powiedziałam jej o tym, że widziałam morderstwo, na Boga, ktoś po prostu pukał do naszych drzwi!
- Widziałaś coś jeszcze? - dlaczego ta kobieta wypytuje o wszystkie szczegóły?
- A czy to ważne? - zaśmiałam się, chcąc rozładować napięcie, jednak mina mojej mamy nie wskazywała na to, by miała zamiar się uśmiechnąć. Dlaczego po informacji, że ktoś tu dziś przyszedł, tak diametralnie zmieniła ton głosu i wyraz twarzy? Przecież czyjaś wizyta to nic niezwykłego. Tak robią normalni ludzie, prawda?
- Wsiadł do samochodu. - wgryzłam się w jabłko, a w myślach prosiłam o to, aby przestała już zadawać te głupie pytania.
- Jakiego? - jednak moja prośba nie została wysłuchana.
- Nie rozpoznaję marek, ale był czarny. - teraz już widziałam, że moja rodzicielka jest cholernie zdenerwowana. Tylko dlaczego? - Mamo? Co jest? - wzięła głęboki wdech.
- Słuchaj, skarbie.. - zaczęła, głaszcząc mnie po głowie, niczym małe dziecko. - Nie chcę, abyś otwierała komukolwiek drzwi pod moją nieobecność, rozumiesz? - przełknęłam zawartość mojej buzi, po czym rozłożyłam ręce na stole.
- Dlaczego? - zapytałam prosto, patrząc na nią.
- Bo Cię o to proszę. - czy to nie dziwne, że dostaję prośbę, którą zazwyczaj słyszą dzieci z przedszkola?
- Chyba mam prawo wiedzieć, co jest grane. - wysyczałam przez zęby. Teraz to ja zaczynałam się denerwować.
- Jeszcze nie. - co do cholery znacz jeszcze? Wciąż słyszę to słowo i szczerze mówiąc, po takim czasie zaczęło mnie już porządnie irytować.
- Powiedz mi o co chodzi. - poprosiłam, zmieniając ton głosu na błagalny. Nie zadziałało.
- Nie mogę. - szepnęła, odwracając wzrok.
- Dlaczego? - powtórzyłam, odwracając jej głowę w moją stronę. Czy mi się wydawało, czy miała w oczach łzy?
- Zrozum, kochanie, to dla.. - wstałam z krzesła i walnęłam pięścią w stół.
- Nie mów, że to dla mojego dobra! - krzyknęłam wzburzona. - Powtarzasz mi te słowa od miesięcy i jakoś nie jest mi od tego lepiej! Po tym co się stało należą mi się jakieś wyjaśnienia, a Ty zamiast mi wszystko wytłumaczyć, traktujesz mnie jak jakąś niedorozwiniętą! - mama patrzyła na mnie z politowaniem, a kiedy spróbowała chwycić moją dłoń, wyrwałam się jej. - Cholera, mam prawo wiedzieć co jest grane! Przecież obie wiemy, że tu chodzi o mnie! Po co te wszystkie tajemnice?! - wybiegłam z kuchni, ocierając łzy, a kiedy już trzasnęłam drzwiami swojego pokoju, opadłam na łóżko.


Noc była wyjątkowo ciężka. Wieczór poświęciłam na zastanawianie się nad sensem tych wszystkich wydarzeń. Kim mógł być tajemniczy gość w moim domu? Żałowałam, że podczas rozmowy z mamą, dałam się ponieść emocjom. Może gdybym porozmawiała z nią spokojnie, wyjaśniłaby mi co tu się dzieje? Zrozumiałam, że boi się tak samo jak ja, podczas analizowania wszystkich szczegółów. Przecież ktoś do niej dzwonił, a z jej słów wynikało, że nas szukał. Tylko, cholera, przecież chociażby dlatego, że wie, że grozi nam niebezpieczeństwo (a przynajmniej wszystko na to wskazuje) powinna mi powiedzieć prawdę. Teraz to ja jestem przerażona. Skrzywiłam się. Strach przepełnia mnie zdecydowanie za często.
Dodatkowo do północy siedziałam na balkonie, zaciskając dłoń na telefonie. Naprawdę miałam nadzieję, że wygram te pieprzone bilety, czy tam spotkanie z One Direction. Nieważne o co zawalczyłam, nie zależało mi na tym dlatego, że chciałam zobaczyć jakichś tam chłopaków, po prostu bardzo chciałam uszczęśliwić Selenę. W końcu przyjaciele starają się o takie rzeczy. Pomimo tego, że znam tą dziewczynę krótko, jest mi bliższa niż ktokolwiek, kogo do tej pory znałam. To znaczy, chyba. Westchnąwszy, odgoniłam myśli dotyczące mojej przeszłości, zerkając na wyświetlacz iphona. Nie zadzwonił.



Cały ranek zastanawiałam się, jak przekazać Selenie, że nie otrzymałam telefonu z wynikami konkursu, to znaczy, że przegrałam. Przecież będzie jej cholernie przykro. Tak bardzo pragnie spotkać chłopaków z zespołu. Kiedy byłyśmy już przy szafkach, nadal zastanawiałam się, co powiedzieć dziewczynie, aby ją jakoś pocieszyć.
- Nie zadzwonili, prawda? - zapytała zmartwiona. Pokiwałam tylko głową.
- Przykro mi. - powiedziałam cicho, po czym zacisnęłam usta w wąską linię.
- A mi nie. - odparła, wzruszając lekceważąco ramionami. Otworzyłam usta, nie wiedząc co powiedzieć.
- Jak to nie? - zapytałam, marszcząc brwi. - Bardzo chciałaś być na tym koncercie. - zauważyłam, przyglądając się jej.
- No wiem. - mruknęła, uśmiechając się tajemniczo.
- Co? - nadal nie rozumiałam. - Dlaczego jesteś taka spokojna? - to chyba dziwne pytanie. - To znaczy, przecież tak zależało Ci na wygranej, a teraz nawet się uśmiechasz..
- Bo zobaczę One Direction! - krzyknęła, a wszyscy dziwnie na nas spojrzeli. Brunetka przytuliła mnie mocno, a ja, krzywiąc się, odepchnęłam ją od siebie.
- Stop. - powiedziałam prosto. - Nie wygrałam biletów. - przypomniałam jej. Selena wywróciła oczami.
- No weź, Cheryl! - klepnęła mnie w ramię. - Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. - na jej twarzy nadal widoczne było zadowolenie.
- No bo nie wiem. - przygryzłam wargę, skupiając się na intensywnym myśleniu. Dopiero po chwili, kiedy dziewczyna patrząc na mnie wyczekująco posłała mi chytry uśmiech, przypomniałam sobie, że przecież ona też brała udział w konkursie no i przecież nie powiedziała mi, że nic nie wygrała. - Chwila.. - mruknęłam, unosząc kąciki ust ku górze. - Zadzwonili do Ciebie! - odgadłam w końcu. Lepiej późno niż wcale.
- Tak! - pisnęła brunetka, znów rzucając mi się na szyję. - Dziękuję Ci! - dodała, całując mnie w policzek. Zaśmiałam się, zadowolona z tego, że zdobyła to, co chciała, a kiedy już się ode mnie oderwała, położyłam jej dłoń na ramieniu.
- To Ty wygrałaś. - zauważyłam. - Więc nie masz za co mi dziękować. - dziewczyna wzięła głęboki wdech.
- Ależ mam. - odparła, a wyraz jej twarzy zmienił się na nieco bardziej poważny. - Dziękuję za wszystko. - nie do końca rozumiałam co kryje się za tymi słowami, ale i tak zrobiło mi się ciepło na sercu. - Chociażby za to, że zgodziłaś się wziąć udział i chciałaś mi pomóc. - na chwilę zamilkła, ale w jej oczach zauważyłam, że coś kombinuje. Nie myliłam się. - No i że pojedziesz ze mną. - dodała przez zaciśnięte zęby. Chyba wiedziała, jak na to zareaguję.
- Co zrobię? - na początku myślałam, że jednak się przesłyszałam.
- No, pojedziesz ze mną. - uśmiechnęła się niewinnie. Otworzyłam szerzej oczy. Jak mam jej odmówić?
- Żartujesz, prawda? - wykrztusiłam tylko.
- Przecież to oczywiste, że musimy być tam razem. - wyciągnęła ze swojej szafki kilka książek, po czym ruszyłyśmy w stronę mojej. Kiedy już przy niej ustałyśmy, otworzyłam ją, wpatrując się w jej zawartość. Tak, chciałam uniknąć wzroku Seleny.
- Tego nie było w planach. - powiedziałam cicho, udając, że skupiam się na szukaniu podręcznika od biologii. Jednak dziewczyna nie odpowiadała na tyle długo, że w końcu na nią spojrzałam. Jej mina była przerażająca. - No co?
- Jesteśmy w tym razem. - warknęła, mrużąc oczy. Na chwilę zamknęłam swoje i przetarłam twarz dłońmi. W głowie wciąż szukałam odpowiedniego wyjaśnienia mojej niechęci do spotkania z One Direction. Przetarłam twarz dłońmi.
- Niby tak, ale widzisz.. - kiedy już na nią spojrzałam, zamarłam. Dziewczyna mierzyła mnie swoim dziwnym spojrzeniem tak długo, że aż zadrżałam. Na szczęście w głowie pojawił mi się pewien pomysł. - Sama mówiłaś, że tyle dziewczyn marzy o spotkaniu z nimi. Ja przecież nawet ich nie znam. Jak mogłabym odebrać jednej z fanek możliwość poznania jej idoli? - zapytałam, kładąc rękę na piersi. Postarałam się, aby na mojej twarzy widoczny był żal. Selena kręciła tylko głową. - Sama widzisz. - wzruszyłam ramionami. - Możesz oddać komuś jeden bilet. - uszczęśliwienie kogoś i uniknięcie koncertu za jednym razem, czyli plan idealny. Brunetka nie odzywała się, aż zabrzmiał dzwonek, który oznaczał początek lekcji. Skierowałyśmy się do klasy.
- Nie wykręcisz się. - syknęła na odchodne.
- Jasne. - uśmiechnęłam się. W końcu prawie wygrałam.


- Kiedy właściwie jest ten cały koncert? - zapytałam, kiedy siedziałyśmy w szkolnej stołówce. Właśnie skończyłam jeść dużego hamburgera.
- W sobotę. - w oczach Seleny pojawiła się nadzieja. Myślała chyba, że to pytanie oznacza zmianę mojego zdania na temat spotkania z zespołem. Odwróciłam wzrok i kiwnęłam tylko głową, przeżuwając powoli ostatnią frytkę. Już miałam zmienić temat, kiedy przypomniałam sobie, co miało nastąpić w ten weekend. Mianowicie chodziło mi o moje urodziny. Otworzyłam usta, unosząc brwi do góry. - Co jest? - zapytała dziewczyna, rozglądając się nerwowo po sali. No tak, musiałam mieć minę, jakbym zobaczyła ducha. Uśmiechnęłam się w jej stronę.
- Nic takiego. - odpowiedziałam szybko. Brunetka wywróciła oczami i odwróciła się w drugą stronę, mrucząc coś pod nosem. Nie słuchałam jednak, co mówi. W myślach miałam tylko datę koncertu, wpis w pamiętniku i moją prośbę do Boga. Czyżby mnie wysłuchał? A jeżeli ten weekend miał być znakiem, o który prosiłam? Z jednej strony, mnóstwo ludzi ma urodziny w dniu, w którym gwiazdy na całym świecie dają koncerty, ale z drugiej, po prostu nie mogłam ominąć tej szansy. W końcu od dłuższego czasu denerwowałam się, że nic nie przychodzi mi z pomocą. Może to właśnie ta sobota ma coś zmienić? Wraz z dzwonkiem, razem z Seleną podniosłyśmy się z krzeseł. Chwyciłam moją torbą i złapałam brunetkę za rękaw jej koszuli. Raz się żyje. - Wiesz.. - zaczęłam, jednak jeszcze trochę niepewna. W końcu wzięłam głęboki wdech. - Skorzystam z biletu. - szepnęłam. Selena wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Powtórz. - poprosiła, jakby nie uwierzyła w to, co przed chwilą usłyszała. Wywróciłam oczami i zaśmiałam się cicho.
- Skorzystam z biletu! - krzyknęłam, nie zwracając uwagi na to, że wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę. Ważne było to, że znów udało mi się uszczęśliwić Selenę, która od razu przytuliła mnie, wkładając w to chyba całą swoją siłę.
- Dziękuję! - pisnęła, a jej radość znów stała się zaraźliwa. W drodze do klasy zastanawiałam się jeszcze, czy podjęłam właściwą decyzję, ale przecież normalne nastolatki mają swoich idoli i uwielbiają wypady na koncerty. A ja mam być taka jak one, prawda?


To już dziś. Nadszedł dzień, w którym pojadę na spotkanie z chłopakami, za którymi szaleje tysiące nastolatek, jeden z członków zespołu zakocha się we mnie od pierwszego wejrzenia i zaczniemy się spotykać, jednak ktoś, najprawdopodobniej piękna nieznajoma, wejdzie nam w drogę i zostanę zdradzona, po czym spędzę tygodnie na płakaniu w poduszkę. Pewnego dnia gwiazdor stanie w moich drzwiach z bukietem róż i pogodziwszy się, spędzimy razem resztę życia.
- Jesteś nienormalna. - powiedziałam do lustra, kręcąc z niedowierzaniem głową. 
-------------------------------
Tak, chciałam (i chyba dalej chcę) zakończyć przygodę z tym blogiem, jednak już naprawdę nie wiem, czy to dobry pomysł?

5 komentarzy:

  1. Nie! Nie możesz zakończyć tego opowiadania! Uwielbiam je i chociaż czasami nie komentuje, bo nie mam takiej możliwości to i tak je czytam! Co do rozdziału to jest cudooowny! Czekam na kolejny i życzę Ci weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś 11.06.2013 roku w dniu moich urodzin sprawiłaś mi niespodziankę, otóż rozdział jest wyśmienity jak mój tort urodzinowy. Podoba mi się rozwój akcji, mam nadzieję, że nie zakończysz tego bloga, bo jest świetny. Nie sądziłam, że one wygrają te blilety. Niestety zmartwiłam się, gdy matka Cheryl powiedziała jej, żeby nie otwierała drzwi w czasie jej nieobecności, to jest podejrzane.. niecierpliwie czekam na nowy rozdział ;D ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie niezakańczaj tego opowiadania. Jest świetne, chociaż aż tak często nie komentuje to i tak czytam. Rozdzział jest megaaa :** Czekam na kojny rozdział . Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pisz dalej, proszę <3 sweetie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. No wreszcie znalazłam trochę czasu, żeby skomentować. Przepraszam, że ostatnio trochę to zaniedbałam, ale miałam strasznie dużo rzeczy na głowie.
    Mama Cheryl jest trochę... tajemnicza? Albo może podejrzana? Dziwne było to jej zachowanie, nie do końca je zrozumiałam. Jestem pewna, że coś przed córką ukrywa.
    Selena jest bardzo pozytywna w tym rozdziale. Pomimo tego, że prawie zabiła wzrokiem swoją przyjaciółkę, to jej wybuchy radości i tak były najlepsze. :D Jestem zadowolona, że Cheryl jednak zdecydowała się pójść na koncert 1D. Ciekawe co z tego wyniknie. No i oczywiście gratulacje na Seleny, że wygrała bilety, kooozak. :D
    Nie, nie, nie. Nie kończ tego opowiadania. Moim zdaniem jest naprawdę świetne i powinnaś je kontynuować. (:
    Życzę weny!

    http://ohwilliamsburg.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń