- Co jeszcze? - dopytywałem się. - Co jeszcze mówiła? - Liam, słysząc znów to samo pytanie, złapał się za głowę. Nie okazał jednak specjalnego zdenerwowania.
- Powtarzam Ci po raz kolejny. - złapał mnie za ramiona, a każde słowo wypowiadał tak powoli i wyraźne, jakby rozmawiał z jakimś pięciolatkiem. - Płakała..
- Dlaczego? - przerwałem mu.
- Nie mam pojęcia. - chłopak zacisnął usta w wąską linię. Robił to zawsze, kiedy intensywnie nad czymś myślał. Podejrzewam, że w tej chwili, starał się przywołać w swojej głowie jakiekolwiek szczegóły, dotyczące spotkania z uroczą brunetką.
- No i? - ponagliłem go, wymachując przy tym rękami. Niestety, pokręcił tylko głową. Usiadłem na kanapie i ukryłem twarz w dłoniach. - Dlaczego w ogóle do niej podszedłeś? - nie rozumiałem, skąd w moim głosie tyle jadu. - Spodobała Ci się? - to niekontrolowane pytanie uświadomiło mi, że jestem zwyczajnie zazdrosny. Ugryzłem się w język. Szkoda tylko, że tak późno. Mój przyjaciel zrobił się cały czerwony.
- Nie, no przestań. - wiedziałem, że kłamie, a to poddenerwowało mnie jeszcze bardziej. - Jesteś pewien, że to ona? - matko, ileż można. Dobrze, że chociaż zmieniamy temat. Chyba oboje nie chcielibyśmy kłótni. Nie w tej chwili.
- Nie. - przyjaciele spojrzeli na mnie jak na idiotę. - To znaczy, nie do końca. - poprawiłem się.
- Jak duże masz wątpliwości? - zgadnijcie, kto był najbardziej przejęty całą sytuacją? Tak, Liam.
- No wiesz.. - podrapałem się po głowie. - Jest jakaś chuda i ma trochę dłuższe włosy. - usłyszałem czyjś śmiech.
- Co za kretyn. - mruknął Harry.
- O co Ci znowu chodzi? - zapytałem wzburzony, wstając. Podszedłem do kręconowłosego. Może i nie myślałem teraz logicznie, ale jako przyjaciel, mógłby chyba okaż trochę współczucia.
- Niall, włosy rosną - popukał mnie w głowię, a ja wywróciłem oczami. - a ludzie się zmieniają. Co w tym dziwnego? - otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale wyprzedził mnie Zayn.
- Moim zdaniem powinieneś dać sobie z tym wszystkim spokój. - warknął. Nie mam pojęcia, skąd w nim tyle złości. Zawsze reaguje negatywnie na rozmowy o mojej przeszłości.
- A moim zdaniem, to Ty powinieneś dać spokój Niallowi. - na szczęście mam Liama, który zawsze stoi po mojej stronie. Uśmiechnąłem się w jego stronę, za to mulat spojrzał na niego z pogardą. - No co? Jesteśmy przyjaciółmi, tak? Czy Ty w ogóle masz pojęcia jak on - wskazał na mnie - musi się czuć? - brunet oparł się nonszalancko o ścianę.
- A Ty masz? - zapytał znudzonym głosem, unosząc brwi do góry.
- Nie. - przyznał szczerze. - Za to, zamiast interesować się tylko swoją dupą, staram się mu jakoś pomóc. - oczywiście musiało dojść do kłótni.
- Jesteście beznadziejni. - Zayn zacisnął dłoń na klamce, ale Louis nie pozwolił mu na opuszczenie pomieszczenia.
- Co Ty wyprawiasz? - zdenerwował się. - Chcesz go tak po prostu zostawić? - czułem się jak małe dziecko, którym trzeba się wciąż zajmować.
- Nie mam zamiaru uczestniczyć w tej szopce. - panie i panowie, oto przyjacielska pomoc.
- Jeszcze nic nie postanowiliśmy. - przypomniałem.
- No i? Zaraz wpadniecie na jakiś bystry plan - czujecie ten sarkazm? - który i tak okaże się niewypałem. Szkoda mojego czasu. - uśmiechnął się sztucznie, a ja zacisnąłem dłonie w pięści. Naprawdę działał mi na nerwy.
- Dlaczego od razu skazujesz nas wszystkich na stratę? - odezwał się Liam. Zayn tylko się zaśmiał.
- Niech idzie. - syknąłem. To chyba będzie najlepsze rozwiązanie.
- Dziękuję. - uśmiechnął się sarkastycznie. Odpowiedziałem mu tym samym, chociaż, szczerze mówiąc, miałem ochotę uderzyć go w twarz. - Zadzwoń, kiedy już okaże się, że mam rację. - cholera, dlaczego Liam znów go zatrzymuje?
- Naprawdę nie zależy Ci na jego szczęściu? - zapytał z niedowierzaniem w głosie. Prychnąłem cicho. Zayn zawsze był pieprzonym egoistą.
- To masochizm, nie szczęście. - zacisnąłem usta w wąską linię, aby tylko nie przyznać mu racji. - Słuchaj, do tej pory jakoś nie miał problemu z zabawianiem się różnymi panienkami. Co, nagle przyśpieszyło mu serducho i poczuł motylki w brzuchu? - prychnął lekceważąco, a ja, mentalnie się do siebie uśmiechnąłem. Jest dokładnie tak, jak powiedział.
- Ona jest dla niego naprawdę ważna. - westchnął Louis. Brunet, spoglądając na mnie, zmarszczył brwi.
- Zostaw ją lepiej w spokoju. - poklepał mnie po ramieniu. - Zobaczysz, że tak będzie lepiej, bo nawet jeśli to ona, to, bądźmy szczerzy.. - na chwilę zapanowało milczenie. Zdanie dokończył ściszonym głosem. Widocznie już wiedział, że to przegięcie. - pamięci i tak jej nie przywrócisz. - po tych słowach wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając przy tym drzwiami. Jestem Niall Horan, do cholery i umiem walczyć o swoje.
- Jeszcze mu pokażę. - mruknąłem sam do siebie, odpalając papierosa. - Wszystkim pokażę. - wysyczałem, wypuszczając z ust chmurę dymu.
"Drogi Boże,
naprawdę staram się odczytywać znaki, które mi dajesz, jednak nie są one dość wyraźne dla mojego umęczonego umysłu. Selena, Justin, Nial... wciąż zastanawiam się, która z tych osób jest mi najbliższa? Która z nich jest wskazówką dla mojego życia? I czy którakolwiek w ogóle nią jest?
Pomóż... po prostu pomóż."
naprawdę staram się odczytywać znaki, które mi dajesz, jednak nie są one dość wyraźne dla mojego umęczonego umysłu. Selena, Justin, Nial... wciąż zastanawiam się, która z tych osób jest mi najbliższa? Która z nich jest wskazówką dla mojego życia? I czy którakolwiek w ogóle nią jest?
Pomóż... po prostu pomóż."
Moje zagubienie nie jest dla mnie żadną nowością, co niestety nie oznacza, że przestało być irytujące. W dodatku czeka mnie dziś ciężki dzień. Selena na pewno nie odpuści tematu o moich rysunkach, a z mamą nie rozmawiałam od soboty. Specjalnie przeciągałam każdą z porannych czynności, byle tylko nie spotkać jej w kuchni.
- No nie. - jęknęłam, odwracając się na pięcie.
- Zaczekaj. - poprosiła spokojnym tonem. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie udać, że po prostu tego nie słyszałam. Ostatecznie jednak skierowałam się w stronę stołu. - Usiądź i..
- Nie mam ochoty. - zaplotłam ręce na piersi. - Czego chcesz? - no dobra, może powinnam być dla niej trochę milsza, ale z dnia na dzień staje się to coraz trudniejsze.
- Co działo się na koncercie? - wysiliła się na uśmiech, ale zauważyłam, że ma zaciśniętą szczękę. - Wszystko w porządku? - zmarszczyłam brwi.
- Jestem cała, nie widać? - moja rodzicielka spuściła wzrok w dół.
- Widziałaś tych chłopaków? - nie. Tylko stałam w pierwszym rzędzie, no i byłam z nimi na spotkaniu. Wywróciłam oczami.
- Wiem, że to trudne - syknęłam - ale może powiedz wprost o co Ci chodzi. - mogłam się spodziewać tego, że po tych słowach zapadnie milczenie. - Z resztą, nieważne. - szybko wyszłam z kuchni, a następnie z domu.
- Jakie to uczucie? - zapytała zaciekawiona Selena. Poczułam, że robię się cała czerwona.
- Dziwne. - odpowiedziałam szczerze. - Wyobraź sobie, że prawie co noc śni Ci się ktoś, kogo w życiu nie widziałaś na oczy. Co wtedy robisz? - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Chyba wariuję. - zaśmiałam się.
- Czyżby aluzja do mojego zachowania? - mruknęłam, wbijając wzrok w stół.
- Nie zrozum tego źle. - przeniosła się na miejsce obok i objęła mnie ramieniem. - Coraz bardziej wczuwam się w Twoje życie. I coraz bardziej mnie ono zaskakuje. - tak, mnie też.
- Każdy dzień jest zagadką. - mruknęłam. Brunetka sięgnęła po mój szkicownik.
- Mogę? - upewniła się. Kiwnęłam tylko głową. Dziewczyna przez długi czas wpatrywała się w obraz przedstawiający Justina.
- Zastanawia mnie... - zacięła się, a jej policzki przybrały różowy odcień.
- Śmiało. - ośmieliłam ją ciepłym uśmiechem.
- Czy one wszystkie są Ci do czegoś potrzebne? - ze zdenerwowania przygryzła dolną wargę. Posłałam jej pytające spojrzenie. Chyba nie bardzo rozumiałam, o co jej chodzi. - Chciałabym.. no wiesz..
- Chcesz któryś wziąć? - zapytałam prosto. Brunetka pokiwała głową.
- To znaczy, jeśli nie masz nic przeciwko, bo wiem, że..
- Oczywiście, że nie. - zapewniłam. - Bierz, który chcesz. W końcu to Twój chłopak. - Selena przez dłuższą chwilę oglądała wszystkie rysunki, a ja w tym czasie ruszyłam nietknięte do tej pory jedzenie. Moje myśli wciąż nawiedzał blondyn z koncertu. Nie zliczę ile razy starałam się go pozbyć, jednak za każdym razem wracał z podwojoną siłą bólu głowy i.. serca. Przełknęłam nerwowo ślinę i jakoś straciłam apetyt. Westchnęłam głośno, chowając twarz w dłoniach. Wciąż myślałam o jego spojrzeniu i o tym, jak się o mnie zatroszczył. Nie potrafiłam wyrzucić tej sytuacji z mojej głowy, chyba dlatego, że to właśnie tego potrzebuję. Opieki. Z zamyślenia wyrwała mnie szczęśliwa brunetka.
- Dziękuję. - ucałowała mnie w policzek. Kiwnęłam głową, chowając zeszyt z powrotem do torby. - Jesteś w tym naprawdę niezła. - powiedziała z uznaniem, wpatrując się w trzymaną w rękach kartkę. - Co się dzieje? - zapytała zmartwiona.
- Nic takiego. - wysiliłam się na uśmiech, ale wyszedł z tego jakiś grymas.
- Prawie nie tknęłaś jedzenia. - zauważyła. - To do Ciebie niepodobne. - dodała z niedowierzaniem w głosie. Wydałam z siebie coś, co miało przypominać naturalny śmiech. Czy wyszło? Oczywiście, że nie. - Myślisz o nim. - stwierdziła, zaciskając usta.
- O kim? Co? Nie.. - jąkałam się. Moja twarz musiała przypominać kolorem dojrzałego pomidora. Usłyszałam ciche westchnięcie.
- Nie zawracaj nim sobie głowy. - wyszeptała. Patrzyłam na nią tak długo, aż zdecydowała się kontynuować swoją myśl. - Po prostu nie warto. - to chyba miało oznaczać koniec tematu.
- Dlaczego? - jęknęłam podłamana. - Sama mówiłaś, że wpadłam mu w oko. - przypomniałam jej.
- Ale on jest gwiazdą..
- No i? - przerwałam jej. - Przecież Justin też jest sławny. - brunetka wywróciła oczami.
- My oboje jesteśmy. - podkreśliła. - To wiele ułatwia. - chciałam użyć kolejnego kiepskiego argumentu, ale mnie wyprzedziła. - Niall jest ciągle zajęty, nie wspominając o tym, że już nawet nie mieszka w Kanadzie. No i pomimo, że ostatnio zachował się bardzo dobrze, nie jest chyba odpowiednim kandydatem na ukochanego. - te słowa wypowiedziała z wyraźnym przekąsem. Była chyba do niego nieco uprzedzona. - Uwierz, nie chciałabyś się w to wszystko wplątywać. - odwróciłam wzrok. Jej słowa zabolały mnie bardziej niż powinny. Czułam, że w moich oczach pojawiają się łzy. - Nawet go więcej nie spotkasz. - szepnęła dobitnie. Wstałam z miejsca, ale brunetka złapała mnie za rękę. - Cheryl, ja nie chciałam Cię urazić.. - jęknęła żałośnie. Pokręciłam tylko głową.
- Dobrze, że chociaż jesteś szczera. - chwyciłam torbę i szybkim krokiem wyszłam ze stołówki. Idąc korytarzem, co sekundę ocierałam łzy, jednak wciąż pojawiały się nowe. Chciałam jak najszybciej znaleźć się daleko stąd, z dala od wszystkich ludzi, z dala od wszystkiego. Nagle usłyszałam dźwięk smsa. Oparłam się o ścianę, szukając w torbie mojego iphona. "Jesteś piękna, chciałbym Cię zobaczyć." Poczułam ból prawego ramienia. Cholera, ale ciemno. Jak znalazłam się w tym pieprzonym schowku na miotły?!
Tak jak prosiłaś, chciałaś znać moją opinię, więc skomentuję.
OdpowiedzUsuńBlog od samego początku mi się spodobał, zawsze był taki ,,tajemniczy". Nie skumałam trochę, ale ogarnęłam już po kilku rozdziałach XD Dodam też, że miałaś bardzo fajną wenę, można było spokojnie poczytać. Życzę dobrej pracy przy innych blogach :3.
Super rozdział tak jak blog. Masz fajne pomysły na te rozdziały. Życzę miłej i dobrej weny do następnych rozdziałów :)) //Natt.
OdpowiedzUsuń